W prawie transportowym emocji nigdy nie brakuje, zwłaszcza tych związanych z kwestiami finansowymi. Jak nie MiLoG, to La Loi Macron albo jeszcze inny diabeł o czym pisałem tutaj: https://transportowy.pl/drakonskie-kary-za-naruszenie-przepisow-ruchu-drogowego-niemczech/.
W sumie nie ma się co dziwić, w końcu nikt nie lubi płacić więcej niż trzeba 🙂
Nie inaczej jest z kwestią odszkodowania za wyrządzoną szkodę, do zapłaty którego zobowiązany może być przewoźnik.
W zależności od okoliczności takie odszkodowania w prawie transportowym mogą być naprawdę wysokie, zwłaszcza jeśli przewoźnik swoim zachowaniem mocno przyczynił się do postania szkody.
Kwestie odpowiedzialności przewoźnika reguluje Konwencja o umowie międzynarodowego przewozu drogowego towarów (CMR) sporządzona w Genewie dnia 19 maja 1956 roku (vide art. 17 i nast.).
Jak doskonale wiesz, zgodnie z tą Konwencją, co do zasady odpowiedzialność przewoźnika jest ograniczona (vide art. 23 ust. 3 CMR).
Natomiast nieograniczona odpowiedzialność przewoźnika ma miejsce wówczas gdy przewoźnikowi można zarzucić zły zamiar lub niedbalstwo (traktowane na równi ze złym zamiarem), których następstwem było powstanie szkody (vide art. 29 CMR).
Jak już nie raz pisałem np. w tym wpisie – diabeł często tkwi w szczegółach. Tym razem w art. 29 CMR, zgodnie z którym o tym czy dane zachowanie jest już niedbalstwem równoznacznym ze złym zamiarem, czy też jest ono jeszcze „dopuszczalne” i tym samym ograniczające odpowiedzialność przewoźnika decyduje prawo obowiązujące w miejscu prowadzenia sprawy sądowej.
Założenie poniekąd słuszne, problem w tym, że prawo, a właściwie orzecznictwo sądowe w poszczególnych krajach nie jest jednak w tym względzie jednolite.
I tak, to co w jednym kraju uznawane jest za zachowanie mieszczące się w dopuszczalnym zakresie (odpowiedzialność standardowa – ograniczona), w innym potraktowane jest już jako niedbalstwo równoznaczne ze złym zamiarem (co z kolei przekłada się na nieograniczona odpowiedzialność przewoźnika za wyrządzoną szkodę).
Do grona takich liberalnych krajów (jasna strona mocy 🙂 ) należy zaliczyć m.in. Holandię, Polskę i Wielką Brytanię.
Po drugiej stronie mocy znajdują się m.in. (niespodzianka 🙂 ) Niemcy 🙂
Tu ciekawostka – jak pokazują doświadczenia naszej kancelarii – samo orzecznictwo niemieckie nie jest zbyt konsekwentne w tej materii, gdyż nie rzadko takie samo (bardzo podobne) zdarzenie – jeśli miało ono miejsce w Niemczech, zostaje potraktowane w sposób bardziej liberalny (odszkodowanie mieszczące się w granicach art. 23 CMR), niż gdyby miało ono miejsce poza granicami Niemiec (nieograniczona odpowiedzialność przewoźnika z art. 29 CMR). Bierze się to m.in. z tego względu, iż Niemcy w branży transportowej póki co są uważane za bardzo bezpieczny kraj, dlatego też poszczególne zachowania, w zależności od miejsca ich zdarzenia, mogą być różnie interpretowane przez sądy.
Taka rozbieżność w orzecznictwie w poszczególnych krajach stworzyła ciekawą możliwość obrony dla przewoźnika, który zgodnie z CMR ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę (zaginięcie towaru) – poprzez wniesienie powództwa o ustalenie nieistnienia stosunku prawnego lub prawa (tzw. powództwo negatywne).
W uproszczeniu chodzi o to, że przewoźnik, zamiast czekać, aż zostanie pozwany przez swojego zleceniodawcę przed sąd (w państwie ciemnej strony mocy) może wziąć sprawy w swoje ręce i wnieść powództwo negatywne do sądu kraju, który należy do grupy krajów bardziej liberalnych w zakresie oceny niedbalstwa (czyli w jednym z państw jasnej strony mocy) 🙂
Oczywiście możliwość wniesienia powództwa do sądu danego kraju przede wszystkim musi być w ogóle dopuszczalna w świetle art. 31 CMR (czyli nie w każdym przypadku będzie ono możliwe).
Kierujemy się tutaj zasadą – kto pierwszy ten lepszy. Czyli wniesienie powództwa negatywnego już w trakcie toczącego się procesu przed sądem innego państwa będzie bezskuteczne i odwrotnie, jeśli najpierw zostanie wniesione powództwo negatywnego (lub zostanie wydany prawomocny wyrok) to wyklucza to możliwość późniejszego pozwania przewoźnika o tę samą sprawę przed sądem innego państwa.
Z opisanej możliwości bardzo chętnie (i skutecznie!) korzystają m.in. holenderscy przewoźnicy odpowiadający wobec swoich niemieckich zleceniodawców.
W klasycznej sytuacji, gdy mamy do czynienia jedynie ze sporem na linii przewoźnik – zleceniodawca, nie budziło wątpliwość, że wniesienie powództwa negatywnego lub uzyskanie prawomocnego orzeczenia na skutek wniesienie powództwa negatywnego przez jedną stronę (np. przez przewoźnika) uniemożliwiało pozwanie tej strony (tego przewoźnika) o tę samą sprawę przed sąd innego państwa.
Sytuacja ta komplikowała się nieco bardziej, gdy w grę wchodziło kilka podmiotów, np. przewoźnik, zleceniodawca, podwykonawca przewoźnika, ubezpieczyciel. Kontrowersje budziło przede wszystkim to, czy ubezpieczyciel występujący z regresem (np. przeciwko podwykonawcy przewoźnika) jest związany takim orzeczeniem (stwierdzającym nieistnienie stosunku prawnego) wydanym na skutek wniesienia w innym kraju powództwa negatywnego przez daną stronę (np. przez tego podwykonawcę przeciwko przewoźnikowi zlecającemu mu podwykonawstwo transportu w wyniku którego powstała szkoda).

Przez długi czas sądy niemieckie stały na stanowisku, że powództwo o ustalenie nieistnienia stosunku prawnego lub prawa (powództwo negatywne) lub wyrok ustalający nieistnienie stosunku prawnego lub prawa w jednym państwie nie dotyczy tego samego roszczenia co powództwo regresowe wytoczone z tytułu tej samej szkody między tymi samymi stronami lub ich następcami prawnymi w innym państwie członkowskim.
Wątpliwości te rozwiał Trybunał Europejski w wyroku z dnia 19 grudnia 2012 roku (sygn. akt C-452/12), w którym rozstrzygnął, iż taka interpretacja jest sprzeczna z obowiązującym prawem europejskim.
Orzeczenie to w pełni otwarło drogę w Niemczech do korzystania przez przewoźników z możliwości obrony poprzez atak 🙂
Jeśli więc znajdziesz się w sytuacji, umożliwiającej Ci wniesienie takiego powództwa negatywnego – nie wahaj się jej wykorzystać, gdyż w ten sposób możesz skutecznie ograniczyć swoją odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę.
To Ci się po prostu opłaci! 🙂
W końcu jakieś rozwiązania prawne na korzyść przewoźnika. Długo na to czekaliśmy.
I potwierdza się powiedzenie, że najlepszą obroną jest atak 🙂 Kto by pomyślał…
Interesujące. 😉 dzięki za tak praktyczny wpis.
Dobry wpis, warto wiedzieć, że w końcu prawo jest przychylne przewoźnikom i walczyć o swoje.