Punktualność jest grzecznością królów – stwierdził Ludwik XVIII (król Francji w latach 1814 – 1824) i trudno się tutaj z nim nie zgodzić. Punktualność dowodzi przecież szacunku dla cudzego czasu.
Oczywiście inaczej jest gdy to my się spóźniamy, a inaczej gdy sami na kogoś czekamy. Ta druga sytuacja zawsze wkurza bardziej 🙂
W końcu nikt nie lubi czekać na kogoś. Ja nie cierpię!
Bardziej dosadnie można by powiedzieć, że kto się spóźnia kradnie cudzy czas.
A jak wiadomo, czas to pieniądz 🙂
Punktualność ma zatem ogromne znaczenie nie tylko w relacjach międzyludzkich ale i biznesowych. Terminowe wykonanie zlecenia pozwala na zdobycie zaufania i przekłada się na budowanie silniejszej więzi z klientem. Silniejsza więź z klientem zapewnia nowe zlecenia w przyszłości i tak koła wzajemnej współpracy się zazębiają.
Nie inaczej jest w branży transportowej, gdzie terminowość ma niebagatelne znaczenie.
Terminowe dostarczenie towaru to jeden z podstawowych obowiązków, które musi spełnić przewoźnik dokonujący transportu. Konsekwencje spóźnienia i straty nim spowodowane mogą być ogromne. Z tego też powodu, przewoźnik, poza odpowiedzialnością za utratę lub zniszczenie towaru odpowiada także za opóźnienie w dostawie (vide art. 17 ust. 1 CMR).
Wykazanie opóźnienia przewoźnika nie sprawia zwykle trudności – co do zasady wystarczy przecież wskazać, że przewoźnik dostarczył towar w innym terminie niż było to ustalone. Jeśli z tego tytułu powstała szkoda, to przewoźnik jest za tę szkodę odpowiedzialny. Odpowiedzialność oznacza tutaj nie tylko kwestie finansowe ale także utratę zaufania kontrahenta – co w przyszłości może przełożyć się na utratę zleceń, a więc de facto na jeszcze większe straty finansowe.
Na szczęście dla przewoźnika przepisy prawa przewidują pewną furtkę prawną, dzięki której przewoźnik może zostać zwolniony z odpowiedzialności za opóźnienie (vide art. 17 ust. 2 CMR).
Chodzi tu o sytuację, gdy opóźnienie spowodowane zostało winą osoby uprawnionej, jej zleceniem nie wynikającym z winy przewoźnika, wadą własną towaru lub okolicznościami, których przewoźnik nie mógł uniknąć i których następstwom nie mógł zapobiec.
Do jednej z takich właśnie sytuacji zwalniających przewoźnika z odpowiedzialności za szkodę powstałą w wyniku opóźnienia w dostawie odniósł się w Niemczech sąd rejonowy w Erfurcie, w wyroku z dnia 13 stycznia 2015 roku (sygn. akt 16 C 2995/13).
Najbardziej nie lubię umawiać się z baranami (ciekaw jestem, czy wiesz skąd pochodzi ten cytat?) 🙂
Chodziło o sytuację, w której strony umówiły się, że załadunek towaru zostanie dokonany w trakcie przerwy kierowcy. Kierowca po odbyciu przerwy miał od razu ruszyć w trasę aby mógł dostarczyć towar przed kolejną przerwą, którą zgodnie z przepisami prawa zobowiązany był odbyć. W wyniku okoliczności niezależnych od przewoźnika, do takiego załadunku w trakcie przerwy nie doszło. Co więcej załadunek odbył się dopiero kilka godzin po zakończeniu przerwy przez kierowcę. W efekcie czego kierowca już na starcie w trasę miał kilka godzin opóźnienia i nie zdążył dojechać w terminie do ostatniego punktu docelowego z wyznaczonych na trasie. W wyniku tego opóźnienia zleceniodawca poniósł szkodę, którą obciążył przewoźnika – nie wypłacając mu części frachtu. Przewoźnik nie czując się odpowiedzialnym za powstałą szkodę pozwał więc zleceniodawcę o zapłatę zaległego frachtu.
Jakie było rozstrzygnięcie sądu w tej sprawie? Balsam dla duszy przewoźnika 🙂
Sąd przyznał bowiem rację przewoźnikowi wskazując m.in. że jeżeli było ustalone, że załadunek ma się odbyć w trakcie przerwy kierowcy, i tego nie dotrzymano i dlatego kierowca nie dojechał na czas do punktu docelowego, bo musiał zrobić przerwę po maksymalnym dniu pracy za kierownicą, odpowiedzialność przewoźnika za spóźnienie odpada.
Wyrok ten został utrzymany w mocy przez sąd odwoławczy – sąd krajowy (Landsgericht) w Erfurcie orzeczeniem z dnia 25 września 2015 roku (sygn. akt 1 S 20/15).
Nigdy nie warto umawiać się z baranami. Jeśli jednak już się z kimś takim umówiłeś, to przynajmniej w prawie transportowym sytuację tę możesz przeciągnąć na swoją korzyść – niemieckie orzecznictwo jest po Twojej stronie 🙂
Dobrze wiedzieć, że przynajmniej prawo stoi po naszej stronie, no ale tak to już jest, jak się umawia w taki sposób , dlatego trzeba na to uważać.